domina rysowała się kształtna postać, a głos mimo że nieco chrypliwy, wskazywał młodą istotę. Silna woń perfum wydzielała się z jej ubrania.
Müller odpowiedział z razu obojętnie na jej zaczepki. Zdawał się być wahającym i zakłopotanym, jak człowiek, do którego przemawia ktoś obcym językiem, w miarę jednakże, gdy owo domino rozwijało zastosowane do niego dowcipne żarciki, kasjer barona Worms zmienił się powoli; obłudna niemiecka powaga znikła z jego oblicza, zostawując miejsce wesołej efronterji doświadczonego hulaki emeryta i wkrótce odpowiadać zaczął z werwą, dorównywającą dowcipowi swej towarzyszki. Zapędził się tak dalece w swem oszołomieniu, że domino zawołało ze zdumieniem:
— Ależ mój niemiecki kasjerze, ty jesteś na wkroś paryżaninem!
— Znasz mnie więc? zapytał Müller?
— Tak, trochę, od dnia, w którym mi wymieniałeś czek, przez okienko swej kasy. Mówię ci otwarcie, bardzo mi się podobałeś. Lecz jedzmy na kolację, a raczej na śniadanie, ponieważ to już piąta nad ranem.
W gabinecie, domino zdjęło maskę i Müller przypomniał sobie iż w rzeczy samej widział niegdyś tę osobę.
Była to Alina Pradier, piękna brunetka z bujnemi splotami włosów tak czarnemi, iż barwa ich mieniła się w granatową prawie i czarnemi, piekielnie ognistemi oczyma.
Alina była istotą niebezpieczniejszą niż wiele jej podobnych.
Wychodząc tegoż samego dnia z pałacyku przy u-
Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 3.djvu/151
Ta strona została przepisana.