męża i Alinę Pradier.
Blade oblicze barona przedstawiało wyraz dzikiego, niewzruszonego postanowienia.
Alina zwycięzko się uśmiechała.
Pani Worms z okrzykiem ciężkiej boleści, chwyciwszy się za głowę jak obłąkana, wybiegła z salonu, podczas, gdy w około niej i po za nią rozlegał się szmer głębokiego współczucia i litości.
Zaledwie zniknęła ta nieszczęśliwa kobieta, szmer ustał, a jego miejsce zajęło tak pogardliwe milczenie, że pan Worms, nie zdolny stawić dłużej czoła burzy, wywołanej swoim cynizmem, chwycił za rękę Alinę, wołając:
— Wychodź pani!... Mają słuszność. Nadużyłaś mej dobrej wiary. Nie tu jest miejsce dla ciebie!
I wyprowadził ją, a raczej wywlókł aż do przysionka, gdzie zarzuciwszy jej płaszcz na ramiona, rozkazał kamerdynerowi odprowadzić ją do powozu, sam zaś powrócił do salonu, gdzie starał się wytłómaczyć obecnym ów skandal, wynikły z nadużycia jego ufności przez włoskiego ambasadora.
Słuchano przez grzeczność owych objaśnień, pozornie dając niby im wiarę, wiedziano jednak dobrze co o tem sądzić i powyżej opisane przez nas zdarzenie tak ujemnie oddziałało na zebranych, że zabawa odrodzić się już nie zdołała.
Piękności zaproszone przez barona, uważały się słusznie za ciężko obrażone przez wprowadzenie kobiety z półświatka do ich towarzystwa, obok czego poczyty-
Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 3.djvu/161
Ta strona została przepisana.