tysiąc frankowych zaoszczędzonych przezeń z pensji sekretarza i intendenta, jakie zdołał wsunąć w kieszeń w chwili zaaresztowania go w pałacu d’Auberive.
Po niespodziewanym wejściu Henryki do klasztoru i zniknięciu dziecka wraz z rybakami z wyspy Saint-Denis. Robert Loc-Earn, nie chcąc rozpoczynać na nowo awanturniczego życia w nizkich sferach społecznych, gdzie policja mogłaby go odnaleść, osądził, że pobyt w Paryżu był dlań niepodobnym przez lat kilka.
Postanowi! więc opuścić Francję i szukać fortuny w Hamburgu i Baden.
Ów nędznik, jak go znamy, ze świetną intelligencją przyswajał sobie łatwo wszelkie cudzoziemskie narzecza. Nauczył się w kolegium języków niemieckiego, włoskiego, ruskiego i angielskiego.
Przeżywszy lat trzy po drugiej stronie Renu, mówił tak biegle po niemiecku jak gdyby zrodzony w tej narodowości.
Pragnąc ze znanych nam powodów zmienić francuskie swe pochodzenie, przedstawiał się jako Badeńczyk i wyrobił sobie akt urodzenia na nazwisko Fryderyka Müllera.
Z biegiem czasu namiętność gry opanowała do tego stopnia Roberta Loc-Earn’a, czyli raczej Fryderyka Müllera, że straciwszy na szulerce wszystkie pieniądze, znalazł się nagle bez żadnych środków utrzymania.
Pozostawało mu jedynie wystrzelić sobie w skroń z rewolweru. Traf niespodziewany nadarzył mu sposobność do zawarcia znajomości z pewnym Prusakiem, ze strony którego zjednał sobie sympatję eleganckiem
Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 3.djvu/184
Ta strona została przepisana.