jakie jedynie nadają człowiekowi niewzruszoność w jego prawości.
Otóż jak wiemy, Loc-Earn który dotąd nigdy nie kochał, nigdy, nawet Henryki d’Auberive, owej uroczej, istoty, zaszołomiony namiętnie w Alinie Pradier, wypróżnił dla niej swą kasę, wydał wszystkie oszczędności, a chcąc pokryć deficyt zaczął grać na giełdzie, co zamiast dopomódz, pogorszyło jego położenie.
Na kilka dni przed owym balem kostjumowym, wydanym przez barona Worms, Müller poznał, że niepodobna mu będzie przeciągnąć dłużej nad kilka tygodni sfałszowania ksiąg rachunkowych, mimo że to czynił z wielką zręcznością.
Dowiedziawszy się o istniejącej miłości pomiędzy Walerją Worms a panem de Presles i ich projekcie odjazdu, przyszła mu myśl spełnienia ostatniej jeszcze kradzieży i zrzucenia tego wszystkiego na rachunek zbiegów.
Wieczorem, w dniu odjazdu baronowej i Gilberta de Presles, wemknąl się w głąb ogrodu a potem do pałacu, gdzie zapaliwszy świecę otworzył kasę, wyjął z niej złoto, banknoty, a zamknąwszy ją chciał uciec, gdy posłyszał na bocznych schodach kroki powracającego pana Worms.
Zaledwie zdołał zgasić świecę i zapuścić firanki u okna, gdy ukazał się bankier z lampą w ręku, przybywający po piętnaście tysięcy franków dla Aliny Pradier. Otworzył kasę a ujrzawszy ją opróżnioną, spojrzał w około siebie obłąkanym wzrokiem.
Zatrzymał spojrzenie na firance, której lekkie poruszenia fałdów całkiem źle zrozumiał.
Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 3.djvu/186
Ta strona została przepisana.