mimo głębokiego przeświadczenia, iż znajomość przezeń wszystkich spraw moich niczem mi zaszkodzić nie może. To co winien byłem społeczeństwu spłaciłem. Przeszłość dziś dla mnie nie istnieje. Mam wszelkie prawo do tytułu jaki noszę obecnie, a przez ów silny pancerz nikt dosięgnąć mnie nie jest w stanie.
Być może znajdę sposobność stania się użytecznym panu X. Y. Z. więcej niż w dniu dzisiejszym. Proszę go zatem, nie o to, ażeby mi się dł poznać, jeżeli pragnie zostać nieznanym, lecz aby mi wskazał jakikolwiek bądź sposób prowadzenia z sobą dalszej korespondencji.
Niechaj się nie obawia X. Y. Z. żadnej zasadzki z mej strony. Nie chwyta się lisa dwa razy na jedną przynętę.“
Croix-Dieu wsunąwszy ów list w kopertę wraz z dziesięcioma biletami tysiąc frankowemi, nakreślił na mej te słowa: Paryż. Poste-restante X. Y. Z.
Zamknąwszy następnie list, pieczątką z przybranymi inicjałami, poszedł z nim do pocztowego biura, przy ulicy Saint-Lazare.
Dwa dni upłynęły. Croix-Dieu, mocno zaniepokojony, nie odbierał na swój list żadnej odpowiedzi.
Pomienione milczenie bezimiennego korespondenta, dorównywające odmowie wejścia z nim w dalsze stosunki, zdawało mu się zawierać w sobie straszną groźbę. Nic jednak na to poradzić nie mógł. Oczekiwać było trzeba.
Przy ulicy de Boulogne wszystko szło dobrze.
Andrzej San-Remo żył. Żaden z niebezpiecznych ob-
Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 3.djvu/204
Ta strona została przepisana.