Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 3.djvu/39

Ta strona została przepisana.

— Przyprowadzę ci jutro dezertera, rzekł baron! lecz odtąd pilnuj go dobrze. Staraj się zjednać dla siebie, pomnij na jego miliony!
Tu pożegnawszy Reginę, udał się wprost do mieszkania Oktawiusza.
— Ach! zawołał otwierając mu drzwi służący z wybuchem szczerej radości, pan baron wielce się czemś zadziwi i zarazem ucieszy.
— Zadziwię się i ucieszę, z czego?
— Pan Oktawiusz nocował dziś w domu, spał tu i jadł śniadanie! Wyszedł na chwilę, lecz zaraz powrócił, jest teraz u siebie. Prawdopodobnie upomnieniom pana barona zawdzięczamy tę szczęśliwą zmianę.
— Zdaje się, że moje rady wpływ rzeczywiście tu wywołały, odparł śmiejąc się Croix-Dieu. Cieszę się, widząc, o ile cię obchodzi, Dominiku, dobro twego pana. Idź oznajmij mu, żem przyszedł.
W parę minut potem baron wszedł do mieszkania młodego Gavarda.
Oktawiusz usłyszawszy otwierające się drzwi a w nich spostrzegłszy wchodzącego pana de Croix-Dieu, zwrócił się ku niemu wołając:
— A! to ty, baronie? Dobrze, żeś przyszedł. Jestem bardzo zajęty, ale mi nie przeszkadzasz. Siądź, proszę, porozmawiamy.
— Mimo że mogę okazać się niedyskretnym, rzekł Croix-Dieu, radbym wiedzieć, co ty tam piszesz u czarta?
Oktawiusz wyprostował się, a na jego wychudłem obliczu zajaśniał wyraz próżności i zadowolenia.
— Co piszę? powtórzył, nigdy byś nie zgadł baronie,