Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 3.djvu/47

Ta strona została przepisana.

własne twe dobro i przyjmij naprzód wyrazy wdzię czności swTego starego przyjaciela.

X. Y. Z.“

„P. S. Na wypadek gdybyś z fałszywego punktu widzenia rzeczy zapragnął osądzić to moje żądanie i przysłał na pocztę paru policyjnych agentów, w miejsce przesyłki pieniężnej, uprzedzam cię, że X. Y. Z. naówczas byłby zmuszonym przedstawić cię wzajemnie tym panom lecz już jako hrabiego Loc Earn’a i Roberta. Saulnier.“
Croix-Dieu blady, z rozszerzonemi źrenicami, przebiegał list do końca. Po przeczytaniu ostatnich wyrazów list wypadł mu z drżącej ręki.
— Ha! wyjąknął z cicha, otóż cios ostatni, a najstraszniejszy!... Jedna, jedyna tylko ludzka istota mogła napisać list podobny, a tą jest Sariol!... Sariol więc żyje! Sariol mnie odnalazł! Sariol trzyma mnie w swym ręku! Wszystko rozpada się w około mnie! Przepaść i ruina zewsząd! to okropne!

VII.

Z ostatnich wyrazów poprzedzającego rozdziału, czytelnicy przekonali się zapewne o tożsamości barona Filipa de Croix-Dieu z Robertem Loc-Earn’em.
W jaki sposób ów kochanek Henryki, zabójca Sariola, ów bandyta, którego spotkaliśmy po wyjściu z więzienia w Poissy dzwoniącego wieczorem do opustoszałego pałacu d’Auberive i nadaremnie szukającego na wyspie Saint-Denis swojego syna Andrzeja, jakiemi nowemi środkami, ów nędznik zdobył sobie tak wyso-