— Co się stało? wyszepnął były żołnierz głosem złamanym, nieszczęście, zbrodnia! i to zbrodnia przerażająca! Pan baron zamordowany!
— Zamordowany? powtórzył odźwierny bledniejąc. Lecz gdzie? Jak? Kiedy? pytał z przerażeniem.
— Ciało leży na kobiercu, przy kasie, brocząc we krwi, mówił woźny. Zbrodnia została widocznie spełnioną tej nocy.
— Tej nocy! I nic nie słyszałeś?
— Nic!
— A kasa?
— Otwarta i opróżniona...
— Morderstwo więc z włamaniem. Jakiż straszny wypadek! Co począć?
— Nie pozostaje nic, jak biedź do komisarza policji. Trzeba, aby natychmiast przybyli. Nic nie mów przedtem nikomu, o tem co zaszło. Pani baronowa później się dowie o swojem nieszczęściu.
— Zkąd to mogło wyniknąć? mruknął odźwierny, wzruszając ramionami. Kto wie czy owej śmierci nie wywołało bankructwo? Biedna pani baronowa! Prawdę mówiąc, nie była ona z nieboszczykiem szczęśliwą! Ale, nie moja to sprawa. Cóż jednak z nami się stanie?
— Boże miłosierny! Skoro pomyślę że baron wrócił w dobrym humorze o północy, a teraz, brr! dreszcz po skórze przebiega! Biegnę do komisarza. Stań w mojem miejscu przy, drzwiach, panie Lépaul.
Woźny zajął miejsce odźwiernego, który z pośpiechem wybiegł na ulicę. W pół godziny potem ukazał się komisarz w towarzystwie sekretarza i czterech żoł-
Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 3.djvu/49
Ta strona została przepisana.