Jobin zarumieniony z ukontentowania na oddawane sobie pochwały, ukłonił się powtórnie i założył na nos binokle o szkłach podwójnych, jakie tłumiły blask jego czarnych oczu, niezwykle ruchliwych.
— Panie sędzio, rzekł komisarz policji, wskazując na Jana Lépaul, oto tutejszy woźny biurowy, który, wszedłszy najpierwszy do tego pokoju, spostrzegł trupa barona i powiadomił mnie o zbrodni.
Na znak sędziego śledczego, pisarz sądowy położył przed sobą arkusz stemplowego papieru i siadł gotów do pisania, lecz zanim pan Boulleau-Duvernet wygłosił pierwsze zapytanie, nieprzewidziany wypadek wywołał ogólne osłupienie.
W chwili, gdy sędzia śledczy chciał przemówić i pisarz umoczył pióro w kałamarzu, ukazała się pokojówka, Hortensja.
Była przerażająco bladą, chwiała się, zaledwie siłą utrzymując aby nie upaść i wszedłszy, wsparła się o ramę drzwi, nie będąc w stanie przemówić.
Obecni spojrzeli na nią ze zdumieniem.
Pan de Favières zadrżał z obawy. Przyszła mu myśl, że dziewczyna przynosi wiadomość o nowem nieszczęściu, nowej zbrodni, że baronowa zarówno jak jej mąż, padła pod ciosami morderców.
— Widziałaś panią, rozmawiałaś z nią? zapytał.
— Chciałam wykonać dane mi polecenie, wyjąknęła pokojówka. Weszłam do pani, szukałam jej, wołałam. Pokój jest pustym, łóżko nietknięte, widocznie pani nie nocowała w pałacu. Mordercy pana barona uprowadzili ją, to pewna!
Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 3.djvu/55
Ta strona została przepisana.