Wzruszenie uwięziło głos w gardle kasjera, łzy spływały po jego bladych policzkach.
— Uspokój się pan, proszę, rzekł sędzia łagodnie. Nie potrzebujesz nam tłómaczyć, pojmujemy dobrze twą boleść. Zaczekam chwilę, ażeby ci zadać potrzebne zapytania. Oby twe odpowiedzi przyniosły nam światło, jakiego tak potrzebujemy!
— Niestety! wyszepnął kasjer, poruszając głową, nic niewiem, nic absolutnie! Fatalna owa wiadomość uderzyła we mnie przed chwilą niespodziewanie, jak piorun! Pytaj mnie pan panie sędzio. Mimo przytłaczającego mnie smutku, potrafię nad sobą zapanować i znajdę siłę na udzielanie ci odpowiedzi.
— Zaczniemy więc, skoro się pan czujesz nieco uspokojonym, rzekł sędzia, wskazując pisarzowi aby notował. Pańskie nazwisko?
— Fryderyk Müller.
— Wiek?
— Lat czterdzieści cztery.
— Jesteś pan żonatym?
— Nie, panie.
— Pełnisz obowiązki kasjera w biurze bankierskiem pana barona de Worms?
— Tak, panie.
— Od jak dawna?
— Od pięciu lat, lecz na dwa lata przed objęciem posady kasjera, byłem już urzędnikiem w tym domu. Zostałem poleconym baronowi przez jego korespondenta z Berlina. Do owego czasu, przebywałem w Niemczech, rodzinnym mym kraju.
Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 3.djvu/61
Ta strona została przepisana.