— Gdzież ten klucz pański?
— Proszę oto jest, zawsze on się przy umie znajduje.
— Zatem klucz drugi, utkwiony w zamku kasy, byłby tym drugim, należącym do barona?
— Tak jest, bezwątpienia.
— Czy baron zawsze nosił ów klucz przy sobie?
— Nie jest mi to wiadomem. Wiem tylko, że Kładł go zwykle w prawą kieszonkę kamizelki.
— Jobin! zawołał sędzia śledczy, zobacz!
Agent, poprawiwszy szybko binokle, ukląkł przy trupie i delikatnie wsunął dwa palce swej ręki w kieszonkę. wskazaną przez Müllera. Wydobył ztamtąd dwadzieścia sztuk złotej monety, czerwony ołówek i mały grzebyczek w słoniową kość oprawny. W drugiej kieszonce znajdował się jedynie bardzo piękny zegarek złoty, repetjer.
— Nie ma żadnego kluczyka, odpowiedział, ale spostrzegam jakiś zgnieciony papier w lewej ręce trupa. Czy mam otworzyć tę rękę i wyjąć z niej papier?
Mimo potężnych wysiłków kasjera w celu zapanowania nad sobą, twarz jego wyrażała przerażenie, zbladł nagle, a potem mocno się zaczerwienił.
— Na wszystko czas przyjdzie, rzekł sędzia. Wkrótce zajmiemy się pomienionym papierem.
Agent powstał.
Pan Boulleau-Duvernet rozmyślał przez parę minut, poczem zaczął dalej badanie prowadzić.
— Sądzę, rzekł wskazując ręką, sądzę, że zamek przy tej kasie żelaznej, posiada jakieś tajemne kombinacje?
Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 3.djvu/63
Ta strona została przepisana.