kazał odejść Lèpaul’owi i Fryderykowi Müller, polecając im zarazem, aby nie wydalali się z pałacu, będąc gotowymi na jego wezwanie i na miejscu popełnionej zbrodni pozostał wraz z swym pomocnikiem de Faviéres, komisarzem policji, agentem i pisarzem.
— Jobin, rzekł zwracając się ku agentowi, mówiłeś o jakiejś kartce papieru, znajdującej się w ręku trupa. Daj nam ten papier.
Agent przyklęknął powtórnie, wydobył z trudnością z zaciśniętych i skostniałych palców zmarłego, kartkę niebieskawego papieru, jak gdyby pomiętą drżącą ręką w przystępie uniesienia gniewu, a rozwinąwszy ją zwolna, położył na kolanach otwartą, gładząc rękawem dla wyrównania zagięć i fałdów.
Przy tej czynności czytał ukradkiem wyrazy, znajdujące się na niej a kreślone wielkiem pismem, na odwrót widocznie, jak gdyby podrabianem. W miarę czytania, czarne źrenice agenta iskrzyły się pod szkłami okularów jak dwa rozżarzone węgle.
— Oto jest, panie sędzio, rzekł agent z poszanowaniem, podając pół arkuszyk niebieskawego papieru, widocznie oddarty z większego arkusza przez jakąś niezręczną, lub bardzo spieszącą się rękę.
— Ha! zawołał sędzia z oddźwiękiem tryumfu po przeczytaniu. Odgadłem od razu! Cóż na to powiesz, panie de Faviéres? dodał, podając mu papier.
Urzędnik wziąwszy ćwiartkę czytał głośno:
„Panie baronie. Jeden z uczciwych ludzi, całem sercem tobie oddany, który jednakże z powodów osobistych pragnie pozostać nieznanym, nie mogąc ścier-
Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 3.djvu/67
Ta strona została przepisana.