— Kilka minut po północy.
— Zauważyłeś że był zamyślony, wzburzony?
— Niech Bóg zachowa! Pan baron wrócił w najlepszym humorze, bardzo wesoły. Nucił sobie arję jaką śpiewała panna Schneider w „Pięknej Helenie.“
— Czy nie trzymał w rkęu jakiego papieru?
— Żadnego. Miał na ręku ściśle opięte paljowe rękawiczki, zdjął je spokojnie i położył na stoliku, gdzie zapewne dotąd jeszcze leżą. Następnie zasiadł przy biurku i napisał list krótki, a oddawszy mi go, kazał przesłać według adresu, rano, przed śniadaniem, co właśnie miałem uczynić, gdym się dowiedział o tym strasznym wypadku.
— Do kogo ów list był adresowanym?
— Do pewnej damy...
— Daj mi go...
— Oto jest.
Sędzia śledczy wziąwszy kopertę, wyczytał te słowa: „Pannie Alinie Pradier. Ulica Frydlancka.“ Cóż to za panna Pradier? zapytał.
— Jest to, panie, wyjąknął kamerdyner z zakłopotaniem, jest to dama, młoda i piękna dama, jaką zna cały Paryż pod innem nazwiskiem. Panowie zapewne o niej słyszeli? dodał, zwracając się do obecnych. Nazywają ją powszechnie „Pomarańczką“, ponieważ kiedyś w młodości sprzedawała podobno ten owoc w Marsylji.
— Zatem pomieniona osoba była jedną z kochanek pana Worms, pytał sędzia.
— Zmuszony jestem przyznać, iż pan baron okazy-
Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 3.djvu/72
Ta strona została przepisana.