ronowa wyjechała z pałacu?
— Pójdę do garderoby.
Pokojówka weszła do przyległego pokoju, zastawionego szafami, w których od dołu do góry wisiały różnych barw i kształtów bogate kobiece ubrania.
— Pani baronowa, rzekła Hortensja wróciwszy po kilku minutach, wyjechała w ubiorze, jaki miała wczoraj na sobie, to jest w czarnej jedwabnej sukni. Miała włożyć czarny kastorowy kapelusz, przybrany aksamitem i przyodziać się długim szalem indyjskim.
— Żadnych bagażów z sobą nie zabrała?
— Nic prócz podróżnego skórzanego worka, w jakim zwykle, wyjeżdżając do morskich kąpieli, umieszczała klejnoty, dla wzięcia ich z sobą.
W chwili gdy Hortensja kończyła te słowa, przyspieszone kroki dały się słyszeć w przyległym salonie.
— Wracają agenci, wysłani przez pana na ulicę Neuves de Mathurins, rzekł Jobin.
Dwaj mężczyźni we drzwiach się ukazali. Mieli rozpromienione oblicza.
— I cóż? zapytał pan Boulleau-Duvernet.
— Wicehrabia de Presles jest nieobecnym od wczoraj, rzekł jeden z agentów, wyjechał w podróż i nie wiedzą kiedy powróci.
— Czy macie inne szczegóły?
— Całą ich pakę, panie sędzio. Z razu odźwierny nie chciał wcale z nami rozmawiać, z góry na nas spoglądając. Pokazaliśmy mu nasze karty. Natychmiast zmienił ton mowy i rozwinął przed nami cały szereg następnych opowiadań.
Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 3.djvu/77
Ta strona została przepisana.