Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 3.djvu/88

Ta strona została przepisana.

na świetne stanowisko, i po długiem rozważaniu, poszedł do naczelnika policji, ofiarując mu swoje usługi.
Śledztwo co do jego poprzedniej działalności nakazanem zostało. Wykryło ono, iż postępowanie Jobin’a. było zupełnie czystem, wolnem od wszelkich podejrzanych czynów. Upoważniono go do rozpoczęcia czynności, a pierwsze sprawy, w jakich dozwolono mu złożyć dowody swej żywej inteligencji i gorliwości w pełnieniu obowiązku, zjednały mu szacunek naczelników i przychylność sądu.
W prefekturze koledzy nazywali go ogólnie „ Binoklem.“ uważając go jako zdolnego i bystrego chłopca.
Odnalazł właściwą dla siebie drogę, ale laury sławnego niedyś Lecocq’a zasnąć mu nie dawały. Pragnął trafić na jakąś wyjątkową sprawę, jedną z tych ciemnych spraw zagmatwanych, w której wszyscy błądzą, z wyjątkiem policyjnego agenta, wiedzionego instynktem i dobrą gwiazdą, chwytającego pośród ciemności nić sprawy przewodnią. Podobna sprawa może od razu postawić człowieka między pierwszorzędnymi.
Jadąc w stronę Belgji Jobin zapytywał siebie, czyli zabójstwo barona Worms będzie dla niego tą sprawą?

X.

Podczas, gdy ów agent policyjny oddawał się wyż wymienionemu rozmyślaniu, pociąg biegł szybko ku granicy Belgijskiej.
Noc była dżdżystą i czarną, w chwili, gdy zatrzymał się na ostatniej stacji francuskiej.
Jobin, wysiadłszy wraz z towarzyszącymi sobie ko-