— Pani Worms zamieszkała pod numerem trzecim, rzekł tenże do Jobina. Pan de Presles, naprzeciw pod czwartym. Nic nowego? zapytał jednego z obecnych żandarmów.
— Nic, panie komisarzu, odrzekł zapytany, salutując po wojskowemu. Więźniowie rozdzieleni nie stawiają władzy najmniejszego oporu. Panicz pod 4-tym numerem, przechadzał się po pokoju wzdłuż i wszerz, przez dwie godziny. Gdy nogi odmówiły mu posłuszeństwa, usiadł i nieporusza się wcale. Dama z pod numeru 3-go jest spokojną, tak że nie daje znaku życia. Sądziliśmy że śp, a ona łkała od czasu do czasu, tak gorzko i serdecznie, że aż człowieka przenikało do głębi. W rozkazie było poleconem, ażeby ich nie pozbawiać pokarmu, przyniesiono im wieczerzę, lecz wątpię aby czegośkolwiek dotknęli.
— Panie komisarzu, rzekł Jobin, ja wejdę do baronowej.
— Chcesz, ażebym ci towarzyszył?
— Nie, wołałbym raczej wejść sam, jeżeli pan na to pozwolisz.
— Wejdź! Przedstawiasz tu sąd i prefekturę, jesteś wyłącznym panem swych działań.
Agent, ukłoniwszy się, wszedł pod numer 3-ci i przymknął drzwi za sobą, nie zamykając ich jednak zupełnie.
Świeca płonąca po nad kominkiem w mosiężnym lichtarzu, oświetlała słabo ów pokój, nader skromnie umeblowany. Baronowa siedziała zwrócona do drzwi
Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 3.djvu/92
Ta strona została przepisana.