— Miłosierdzia! nie chciej mnie gubić! wołała wyciągając ręce błagalnie ku odwracającemu się od niej ze wstrętem młodzieńcowi. Pragnęłam jej szczęścia. Tylko jej szczęścia!
Tu chciała z prośbą objąć kolana przybyłego.
Oktawiusz z pogardą odepchnął ją nogą.
— Precz odemnie! zawołał, a gdybyś poważyła się kiedyś osnuć plan, podobnie haniebny, nie będę miał litości nad tobą!
— Będę milczała, przysięgam!
— Podnieś się i posłuchaj mnie.
Melania Perdreau powstała.
— Gdyby Dinah była umarła, zaczął Oktawiusz, lub gdyby ci się było udało ją zniesławić, nic w świecie nie zdołałoby cię uchronić z przed wyroku sądowego. Oczekiwałyby cię ciężkie roboty i kajdany, jakie na całe życie odłączyłyby cię od świata. Prawdziwy cud ocalił ją, z tej więc przyczyny gubić cię nie chcę, przysiądz jednakże mi musisz, że nigdy, słyszysz mnie, nigdy, nie poważysz się pomyśleć o czemś, coby jakąkolwiek bądź przykrością lub krzywdą zagrażało twej siostrzenicy.
— Ach! nigdy tego nie uczynię, nigdy! przysięgam!
— Napisać więc musisz i położyć swój podpis, że od dziś zrzekasz się najzupełniej wszelkich praw władzy i opieki nad siostrzenicą, jakie ci dotąd legalnie służyły. Dodasz obok tego, że Dinie służy odtąd prawo zupełnego sobą rozporządzania, że może żyć zdała od ciebie i że jej nigdy zmuszać nie będziesz, aby znosiła twoją obecność u siebie, w jakichkolwiek bądź okolicznościach.
Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/103
Ta strona została przepisana.