— Nie znam go wcale, i po raz pierwszy mogę pana upewnić, słyszę to nazwisko.
— Niech i tak będzie. Ale przynajmniej znasz pani pannę Anitę?
— Panna Anita jest moją pokojówką, odpowiedziała. Zkąd pan wiesz o niej?
— Wiem wiele rzeczy, przerwał Croix-Dieu. Pozwól mi kochana pani zachowywać się u siebie swobodnie. Potrzebuję parę słów powiedzieć pannie Anicie, w obecności pani, ma się rozumieć.
— Lecz panie...
— Będę pani bardzo wdzięcznym jeżeli ją tu przywołasz.
— Jednak...
— I to natychmiast, jeżeli łaska.
Baron prosił tonem rozkazującym, jakiemu właścicielka agencji małżeństw opierać się nie mogła. Zadzwoniła trzy razy, i owa niegdyś panna z pierwszorzędnego magazynu, bezzwłocznie przybiegła.
— Pani, rzekł Croix-Dieu, wyjmując z portfelu list, i podając jej takowy, będziesz pani, sądzę, o tyle grzeczną, iż zajmiesz się tem.
Pokojówka spojrzała na adres.
— Wszakże to do mnie, zawołała.
— Niezupełnie. Nazwisko pani jest w rzeczy samej, nakreślone na kopercie, lecz ta koperta zawiera w sobie list, przeznaczony dla X. Y. Z. któremu jestem pewien, doręczysz go pani w jak najkrótszym czasie.
Pani domu słuchała wszystkiego z otwartemi ustami, wytrzeszczonemi oczyma.
Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/111
Ta strona została przepisana.