Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/128

Ta strona została przepisana.

pełniłam... po owych słowach, jakie wygłosił w gorączce?... Nie!.. tak dla niego jak dla mnie sytuacja do niezniesienia!.. Czyż on powinien był przyjąć zaproszenie Armanda?.. Nigdy... nigdy w świecie!.. Nie odmówił... lecz nie przyjedzie. Napisze do niego w razie potrzeby, prosić go będę, aby nie przyjeżdżał...
Nazajutrz pan de Grandlieu wraz z żoną wyjechał do Touraine.
W miesiąc później San-Remo otrzymał list, wszak nie od Herminii, lecz od wicehrabiego. List ten przypominał młodzieńcowi jego obietnicę, dodając, że był oczekiwanym.
Telegram Andrzeja odpowiedział:
„Wyjeżdżam pierwszym pociągiem. Serdeczne pozdrowienie“.
We dwie godziny potem jechał drogą żelazną.
Filip de Croix-Dieu odprowadził go na stację, i z uśmiechem tryumfu, usłyszawszy świst lokomotywy, zatarł ręce z radością, powtarzając jak ów „Rodin“ w „Żydzie wiecznym tułaczu“:
— Dalej! dalej!


∗             ∗

— Jerzy! oto moja ręka, zostanę twoją żoną, wyrzekła Fanny Lambert do Jerzego Tréjan, nazajutrz po dniu, gdzie artykuł, zamieszczony w jednym z dzienników francuskich, oznajmiał o przedwczesnej śmierci księcia Leona Aleosco. Artykuł ów lekko zmodyfikowany przez barona de Croix-Dieu znalazł powtórzenie w innych gazetach miejscowych.