Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/132

Ta strona została przepisana.

Ów tłum z małemi wyjątkami nie przedstawiał się sympatycznie.
Nie wiedząc o historji wdowieństwa wynalezionej przez barona, różnie sądzono Jerzego. Niektórzy z obecnych szeptali sobie wzajem:
— Czarownie piękną jest dziś ta Fanny. Pojmuję, że ją uwielbia, a nawet że ją zaślubia.
Inni mówili:
— Gdyby on był bogatym, a ona ubogą, łatwo by się to wszystko dało wytłumaczyć, lecz jest przeciwnie. Ztąd wniosek...
W ogóle glosy opinii publicznej można było streścić w tych słowach:
— Ów artysta zaślubia ladacznicę zbogaconą przez księcia. Pędzel, plamił być może niekiedy farbą mu ręce, teraz miljony jej, błotem mu je skalają!
Oto pod jaką wróżbą Fanny Lambert została hrabiną de Tréjan.

XIII.

Nazajutrz po wyjeździe Andrzeja do zamku de Grandlieu, baron udał się na bulwar świętego Michała, pod numer 127. Przeszedł liczne piętra dzielące go od. „Sali fechtunku“ kapitana Grisolles, a doszedłszy szóstego, zatrzymał się i po cztery kroć we drzwi zapukał.
Drzwi się otwarły, a w nich ukazała się kędzierzawa głowa i cyniczne oblicze Grissolla, z jego obłudnem spojrzeniem.
— Ach! to ty baronie. Mów o co chodzi.
— Mieliśmy już z sobą poprzednio interes, do któ-