Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/173

Ta strona została przepisana.

bro sworn sercem Andrzejowi. Wszakże odmówić nie zechcesz?
— Dobrze, odpowiedziała raczej gestem, niż słowem.
— Mam więc z twej strony na to przyrzeczenie, mówił pan de Grandlieu, i proszę ażebyś jako gospodyni domu czuwała nad dobrobytem naszego przyjaciela. A teraz powiedz mi gdzie go umieścimy?
— Zamek zawiera liczne apartamentu, odpowiedziała Herminia, jak gdyby z roztargnieniem.
Wicehrabia uśmiechnął się.
— Jestem pewien, rzekł, iż sądzisz że nazbyt wiele troskam się o wygodę dla tego młodzieńca, nie odgadłaś prawdy jednakże. Jest to rzeczywiście bardzo miody człowiek, i jego wiek upoważniałby mnie do postępowania z nim bez ceremonii; lecz jednocześnie pomnij, jest on rekonwalescentem, a to nakazuje nam traktować go jak gdyby miał czoło pokryte zmarszczkami i siwiejące włosy. Proponowałbym dla niego apartament „Utraconego raju,“ będzie tam miał od rana pierwsze słoneczne promienie, a z okien jest widok tak piękny, że ożywić by zdołał nawet umierającego.
— Dobrze, odpowiedziała Herminia, pójdę tam po południu i urządzić każę wszystko jak najlepiej, stosownie do twojej woli.
— Dzięki ci drogie dziecię! jesteś aniołem! odrzekł, całując ją w czoło.
Młoda kobieta nic nie odpowiedziawszy smutno się w uśmiechnęła.
Mający służyć apartament na mieszkanie dla Andrzeja San-Rémo składał się z przedpokoju, salonu, sy-