lewania nad mą niezręcznością, albo szaleństwem, jednocześnie doręczonym zostanie odemnie list pośmiertny pani de Grandlieu, w którym wyjawię jej, że umieram dobrowolnie, nie będąc przez nią kochanym.
Będzie to dla mnie zemstą, i razem pociechą. Zresztą, któż wie? Może ukocha mnie ona wtedy, skoro już będzie za późno?
Na tem kończę mój list, zapytując siebie, czym go potrzebnie napisał, i smucę ciebie brakiem wesołości. Ściskam cię serdecznie, zostając na resztę życia tobie oddanym i wdzięcznym
Nazajutrz rano, Filip de Oroix-Dieu, otrzymawszy ów list, rozdarł z pośpiechem kopertę. Przeczytał go od początku do końca, marszcząc brwi z niezadowoleniem. Po przeczytaniu zmiął papier, i wzruszył ramionami.
— Uczyni to, o czem pisze, wyszepnął, jest to warjat marzyciel, ale nie człowiek poważny. Myśl o pozbawieniu się życia w najrychlejszym czasie, w manię się u niego zmieniła. Otóż i projekt samobójstwa następuje po pchnięciu szpadą Grisolla, i po wymierzeniu rewolweru, jaki w szybę okna wycelowałem natenczas! Mówią, że miiość rozumnym czyni człowieka. Nie jego to. Miłość do idjotyzmu go prowadzi! Jakichżź nadludzkich wysiłków użyć mi będzie potrzeba, aby przywrócić do równowagi ów umysł spaczony. Mam nadzieję, iż tego dokonam, lecz sprawa będzie ciężka. Szczęściem, że stawka, o jaką pokusić się warto, pokryje poniesione trudy.
Trzy dni upłynęły. Ozwartego około południa, ka-