pani! Panno Dino, wszak pani wiesz, że cię uwielbiam, powiedziałem ci to przed chwilą. Uważasz mnie może za niedorostka, widząc tak młodym i zdaje ci się może, że jestem dependentem od adwokata, lub jakim ajentem giełdowym. Otóż upewniam, że jest inaczej. Mam niezależne własne utrzymanie, jestem poważnym, bardzo poważnym. Zapytaj się pani kogokolwiekbądź o mnie a odpowiedzą ci: Oktawiusz Gavard, to człowiek szyku, sportsmen, klubista, wytworny wielkoświatowiec. Dzienniki zajmują się nim. Zamieściły jego karykaturę. Posiada on trzydzieści sześć tysięcy franków rocznej pensji, a za dziesięć miesięcy zostanie spadkobiercą sześciu milionów po zmarłym swym papie Gavard. Nie jest to ogołocony uwodziciel. Ach! nie, nie pani! Oto co ci powiedzą o Oktawiuszu Gavard. Cóż pani mówisz na moje objaśnienia?
Dinah Bluet stojąc nieruchoma w kącie pokoju, nie okazała najmniejszem poruszeniem, iż słyszy opowiadanie Oktawiusza. Była bladą jak marmur, głowę opuściła na piersi.
Spadkobierca milionów papy Gavard mówił dalej:
— Powiadomiono mnie, że pani jesteś uczciwą kobietą, nie prowadzącą z nikim romansów, co w pani zawodzie jest rzeczą rzadką i godną pochwały. Pojmujesz jednak pani, że długo to trwać nie może, stąpać po różach, rzecz bardzo przyjemna, lecz z drugiej strony i ciężka gdy się nie posiada pieniędzy. Kiedyś, jestem pewny, pani się zgodzisz na to moje zdanie, wołałbym jednak byś się zgodziła na nie teraz. Proponuję więc pani śliczny apartament, powóz Wiktorja, dwa konie,
Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/29
Ta strona została przepisana.