sumę trzech set tysięcy franków płatnych nazajutrz po zawarłem twojem małżeństwie z panną Henryką d’Auberive. Gdybyś był to podpisał grzecznie mój stary kamracie, tak jak postanowiliśmy, miałbyś od dwudziestu dwóch lat miliony, jakich dotąd nie masz. Zdawało ci się, że lepiej i korzystniej będzie wysiać „ad patres“ biednego Sariola, który nie ufał ci już natenczas, widząc w zwierciadle całą twą przygotowawczą robotę. Otóż ów Sariol udał wtedy zmarłego, a nazajutrz zapakowano pana hrabiego Loc-Earn’a do więzienia w Poissy.
— Oskarżyłeś mnie!
— Musiałem to zrobić. List bezimienny ściśle i jasno przedstawiający prokuratorowi Rzeczypospolitej tożsamość Loc-Earn’a z Robertem Saulnier, osądzonym na trzy lata więzienia, wywarł swój skutek. Gdy komisarz policji z agentami wieźli cię w przyjemne to miejsce, ja siedząc w fiakrze na drugiej stronie ulicy, serdecznie się śmiałem. Byliśmy z sobą wtedy na stopie wojennej, inaczej zrobić nie mogłem.
— Mniejsza z tem, wymruknął Croix Dieu. Dlaczego jednak wskrzeszasz te dawne wspomnienia?
— Zaraz zobaczysz.
— Co znaczą twoje stosunki z agencją małżeństw tej starej akuszerki z bulwaru Batignolles podającej się za wdowę de Saint-Angot? badał Filip dalej.
— Jestem jej zaufanym przyjacielem, zawołał Sariol, jej prawą ręką w czynnościach tego zakładu. Zyję w bogactwach, w dostatku!
— Tem lepiej dla ciebie, rzeki Filip. Czyż zdarza się jednak pani Angot skojarzyć jakie dobre małżeństwo?
Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/108
Ta strona została przepisana.