— Z tobą będę szczerym, odrzekł Sariol po chwili. Zdarza się to niekiedy, lecz bardzo rzadko. Nie jest to specjalnością naszego zakładu. Mało znajduje się kandydatów do małżeństw na serjo. Dlaczego jednak pytasz mnie o to?
— Wkrótce zrozumiesz.
Tu Croix-Dieu otworzywszy jednę z szufladek swojego biurka, dobył z niej arkusz stemplowego papieru i zaczął pisać.
„Zobowiązuję się wypłacić nazajutrz po mojem małżeństwie z wdową Blanką Gavard, sumę trzysta tysięcy franków panu Tamerlanowi, dyrektorowi agencji małżeństw, utrzymywanej przez panią de Saint-Angot, chcąc wyż wymienionemu w ten sposób wynagrodzić starania i usługi, dzięki którym to małżeństwo do skutku przyjść mogło”.
— Cóż na to mówisz? zapytał Croix-Dieu.
— Mówię, że podobna wdzięczność za mające się zawrzeć małżeństwo hrabiego Loc-Earn’a z panną Henryką d’Auberive, miała już mnie być wyświadczoną w 1850 roku.
— Lecz ja podpisuję to dzisiaj.
— Tak, ale pomimo to wszystko, ja niedostrzegani tu nic dla siebie pewnego. Najprzód któż to jest owa pani wdowa Gavard?
— Śliczna kobieta, mająca około lat czterdziestu, która mnie kocha szalenie, i którą gdybym chciał, mógłbym jutro zaślubić.
— Cóż ci w tem przeszkadza? Domyślam się, że jest bogatą ta piękność?
Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/109
Ta strona została przepisana.