Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/113

Ta strona została przepisana.


X.

Nie wprowadzamy czytelników na pierwsze wielkie przyjęcie w salonach hrabiny de Tréjan. Nic jednak na tem nic stracą. Wystarczy zapewnienie, że wieczór świetnie się udał, i że Fanny Lambert nie miała powodu do niezadowolenia tym razem.
Panowie de Strény i de Champloup okazali cuda zręczności i taktu w zachowaniu się, czego winszował im Croix-Dieu, który znał się na tem tak dobrze.
Poprzestali tym razem na bardzo skromnej wygranej, i przepuścili umyślnie kilka ważnych punktów, aby utrwalić sobie opinię uczciwych i bezinteresownych graczów.
Muzyka była wytworną, a doświadczeni smakosze hołdy składali smakowitemu zaopatrzeniu bufetu.
— Egzystuję nareszcie i żyję! zawołała Fanny w uniesieniu radości i pychy. Przed upływem roku hrabina de Tréjan będzie królową Paryża, tego Paryża, który dla Fanny Lambert zachowywał jedynie pagardliwe uwielbienie!
Trzy tygodnie odtąd minęły.
Sariol nie pokazał się u barona Croix-Dieu, ale mu posłał dwa bilety z podpisem X. Y. Z.
Pierwszy z nich zawierał te słowa: „Cierpliwość!.. Szukam i znajdę...“ Drugi, zarówno lakoniczny, opiewał: „Już prawie odnalazłem... Cierpliwość...“
Andrzej San-Rémo wiódł przez ten czas życie samotne, jakie każdemu innemu, a nie jak on rozkochanemu, i zatopionemu w swoich wspomnieniach miło-