Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/12

Ta strona została przepisana.

łączyć gorące przeproszenie, a wraz z błaganiem o przebaczenie rozpocząć powtórnie kampanię.
— Ależ Herminia natenczas wygnałaby mnie z domu? bez litości!
— Głupstwo! nie wierz temu. Po tysiąc razy na jeden. kobiety rozgrzeszają zuchwalca, jeżeli ten im się zdoła podobać.

II.

Rozmowa młodego markiza z jego obłudnym przyjacielem, zabrała całą godzinę czasu.
Przy rozejściu się postanowili, że Croix-Dieu oczekując biegu wypadków, zatrzyma się przez kilka dni na stacji w oberży, gdzie Andrzej będzie go odwiedzał co rano, i zasięgał rad jego w razie potrzeby.
Jadąc konno przez cienistą klonową aleję wiodącą do zamku, syn Henryki d’Auberive nie zwrócił ani na chwilę uwagi na tak gorące zainteresowanie się barona ową jego miłością dla Herminii, co widocznie przecie jakiś cel mieć musiało.
Ojcowskie niejako przywiązanie Filipa de Croix-Dieu, to przywiązanie, jakie w prostocie duszy Andrzej uważał za najszczersze dla siebie uczucie, tłumaczyło mu wszystko.
Żywa nadzieja zbudzona w sercu młodzieńca zastąpiła miejsce rozpaczy. Baron powiedział mu: „Herminia cię kocha“. Wierzył temu. Baron dodał następnie: „Będziesz szczęśliwym“. I temu wierzył zarówno.
Owóż dnia tego przy obiedzie tak wielka radość jaśniała na zwykle melancholijnem obliczu młodzieńca.