że pan de Grandlieu winszował mu serdecznie tej zmiany, pytając, czyli otrzymał jaką wiadomość od owej pięknej, starannie zakwefionej damy, która przyszła odwiedzić go tajemniczo w pierwszych dniach rekonwalescencji, o czem mu Tréjan powiedział.
Zmięszany tem tyle niespodziewanem zapytaniem, Andrzej zapłonął rumieńcem, podczas gdy Herminia tak zbladła, iż omal nie zemdlała.
Wicehrabia nie spostrzegłszy tego mówił dalej:
— Czyliż ów niewinny żart z mej strony miałby ci przykrość sprawiać markizie? Gdyby tak było, mocno żałuję, żem sobie nań pozwolił. Nie bierz mi tego za złe. Nikt bardziej nademnie nie umie szanować tajemnic serca. Zkąd jednak pochodzi to twoje tak wielkie zakłopotanie? Wszakże znajdujesz się w tym wieku, gdzie kochać wolno, a nawet powiem, gdzie kochać potrzeba. Starcom jedynie miłość jest wzbronioną, ponieważ ona podzielaną być nie może.
Podczas, gdy pan de Grandlieu wymawiał te słowa, Herminia zdołała ochłonąć z wrażenia, i skoro spojrzał na nią małżonek, wszelkie ślady wzruszenia zniknęły z jej twarzy; przez resztę dnia jednak smutną pozostała.
Pomimowolnie uczuwała tajony gniew dla Andrzeja.
Dlaczego on był wesołym, gdy ona nie mogła dzielić tej jego radości? Dlaczego zdawał się być szczęśliwym, gdy ona tak strasznie cierpiała walcząc całemi siłami przeciw własnemu sercu?
Powyższe dwa zapytania nie objawiały się zbyt jasno w podniosłym i szlachetnym umyśle pani de Grandlieu,
Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/13
Ta strona została przepisana.