kleństwem dla mnie na ustach!
Andrzeju! dla czego mi napisałeś, iż jeżeli dziś odmówię widzenia się z tobą, ty jutro umrzesz?
Oby mi Bóg przebaczył to, co czynić zamierzam!
Pojutrze o godzinie pierwszej w południe przyjadę i wejdę do kościoła świętej Magdaleny. Zdobędę się na tę bezbożną zuchwałość, ja której serce napełnia tak głęboka wiara!
Będę klęczała w drugiej bocznej kaplicy, na lewo. Tam pochylona pod nadmiarem mej winy, przyciśniona brzemieniem mej zbrodni, oczekiwać będę na ciebie.
Nie mów nic do mnie w kościele. Sklepienia tego świętego miejsca zapadły by się nad nami.
Oznaczać schadzkę miłosną przed ołtarzem. Pokrywać zdradę modlitwą! Kłamać wobec Boga. Ach! jak to ohydne! Obciąłeś tego jednakże.
Jakąż mi karę wymierzy ten Bóg, którego w taki sposób obrażam? Niechaj we mnie uderzy. Czekam i chylę czoło z pokorą. Lecz niech mnie tylko dosięgnie a ciebie w miłosierdziu swem niechaj oszczędzi!
Wyjdź pierwszy z kościoła a ja wyjdę za tobą: gdzie tylko mnie zaprowadzisz, pójdę.
Ztąd nadzwyczajna radość Andrzeja podpatrzona przez Edmunda, o której wierny ów sługa przybiegł W zawiadomić barona de Croix-Dieu.
Skoro po pierwszym wybuchu szalonej radości markiza nastąpiło względne uspokojenie, pogrążył się on w