głębokiej zadumie.
Herminia zakończyła list temi słowy: „Gdzie zaprowadzisz mnie, pójdę.“ I gdzież ją zaprowadzić?
Spotkanie miało nastąpić trzeciego dnia o godzinie pierwszej w południe.
Andrzej miał zatem dwa dni tylko przed sobą na wynalezienie tego gniazdka miłości i uczynienia go godnem przyjęciu ubóstwianego gościa.
Jakoż nazajutrz od rana rozpoczął poszukiwania i udał się w okolice tego arystokratycznego kościoła.
Przypadek posłużył mu pomyślnie w tym razie. Na jednym z domów przy ulicy Castelane spostrzegł na bramie tablicę z napisem oznajmującym o kilku mieszkaniach do wynajęcia.
Ulica ta jako niezbyt ludna, i nieposiadająca mieszkań podejrzanych, zdawała się być odpowiednią. Dom wydał mu się być spokojnym, i jak nazywają Anglicy „szanownym“.
Wszedł więc tam, żądając bliższych objaśnień od odźwiernego.
— Czy pan sam dla siebie poszukuje mieszkania? zapytał go tenże.
— Tak, dla siebie.
— W takim razie mamy mieszkanie w antresoli, złożone z trzech pokoi, bardzo wygodne, które jestem pewien, że się panu podoba. Moja żona mogłaby panu uprzątać i posługiwać, jeśli pan zechce.
— Zgadzam się na to. Zobaczmy ową antresole odrzekł San-Rémo.
Mieszkanie to składało się z przedpokoju, saloniku
Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/140
Ta strona została przepisana.