sięcznie nagle wstrzymaną została za pośrednictwem notarjusza pana M. F., z ulicy Belle-chasse.
Jakim sposobem San-Rémo, którego delikatność i wrodzoną prawość charakteru tak dobrze znamy, przyjmował tak znaczne zaliczki, których udzielania nic nie usprawiedliwiało i których prawdopodobnie nigdy zwrócić niemógl? Dlaczego sam w obec siebie uniewinniał O o to dziwne położenie człowieka, żyjącego wystawnie kosztem drugiego, któremu nie był ani bliskim ani dalekim nawet krewnym?
Dla usprawiedliwienia postępowania młodzieńca, musimy przywieść na jego korzyść pewne łagodzące okoliczności.
Najprzód i przedewszystkiem on kochał gorąco a zatopiony wyłącznie w tej swojej miłości, zbyt mało zwracał uwagi na szczegóły życia materjalnego. Poniżyć się w oczach Herminii, nie mogąc się ukazać przed tą milionerką w blaskach człowieka bogatego, byłoby dla niego upokorzeniem do niezniesienia. Dzięki wspaniałomyślności barona, położenie Andrzeja nie zmieniło się wcale, pozory elegancji i zbytku też same pozostały. Któżby więc na miejscu młodzieńca zdobył się na heroizm odtrącenia tej dłoni, która byt jego podtrzymywała?
Zresztą baron powtarzał mu tyle kroć razy: „Jestem bogaty. Nie mam rodziny. Na tym świecie dla nikogo nie czuje takiego przywiązania jak dla ciebie“, że w końcu Andrzej wyrobił sobie przekonanie, iż Filip widzi w nim przyszłego swego spadkobiercę, i pomiecioną hojność uważał pod pewnym względem jako
Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/143
Ta strona została przepisana.