Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/158

Ta strona została przepisana.

w krótkości czytelnikom, że nazajutrz po widzeniu się Herminii z Andrzejem, młodzieniec otrzymał długi list od pani de Grandlieu.
Herminią wysławiała go w tym liście, za jego w dniu poprzednim postępowanie. Pisała, że dumną jest z niego, dodając, że ów wysoki szacunek tak dla niej, jak i zaprzysiężonej przez nią wiary; szacunek, jakiego złożył dowody, zwiększa po stokroć razy uczucie miłości. jakie ona dla niego zachowuje.
Wszystko to było nader pięknem, lecz przybywało nie w porę i chybiało celu. Ów związek dusz wydawał mu się być jakąś chorobliwą mrzonką, czemś dziwacznem, i nie przyznawał racji bytu owej egzaltacji młodej kobiety.
Połączmy się jednak z panem de Croix-Dieu, którego opuściliśmy w chwili gdy jechał na ulicę Caumartin.
— Twój młody pan jest w domu Dominiku? pytał Filip otwierającego drzwi lokaja.
— Jest panie baronie.
— Zamelduj mnie Dominiku.
Służący pospieszył spełnić polecenie.
— Tyżeś to baronie? zawołał Gavard ściskając rękę wchodzącego.
— O tobie by to raczej powiedzieć było można, rzekł Croix-Dieu. Od pewnego czasu nigdzie spotkać się z tobą niepodobna.
— Bo w rzeczy samej nigdzie nie bywam, rzekł śmiejąc się Oktawiusz.
— Cóż więc robisz? Gdzie czas przepędzasz?
— Jestem najszczęśliwszym znajdując się z Diną.