a nieśmiałego parafianina podczas przedstawienia go pani de Tréjan przez garbuska, pod nazwiskiem pana de Lansac.
Pan de Génin mocno był niezadowolonym, usłyszawszy, że Jobin widzi pana de Strény po raz pierwszy w życiu.
Ścisłe czuwanie Jobin’a przez całą noc prawie nie przyniosło żadnych rezultatów.
Hrabia de Strény prowadził grę uczciwie; wzrok więc policyjnego agenta utkwiony w jego zręczne palce, nic odkryć nie zdołał.
Croix-Dieu nie ukazał się tego wieczora w pałacyku przy ulicy Le Sueur.
Tak było i następnego czwartku, a nie tylko że pan de Strény nic nie wygrywał, lecz jeszcze przegrał bardzo znaczną sumę.
— Panie naczelniku, rzekł Jobin wychodząc z małym garbuskiem, zdaje mi się że daremnie czas tu tracimy. Ów dżentlemen jak widzę został niewinnie przez pana posądzonym. Nic dotąd w całem jego zachowaniu się nie usprawiedliwia ciężkiego zarzutu jaki mu uczyniłeś! Zasięgałem bliższych szczegółów. Opinia o nim jest bez skazy. Wszyscy go być mienią bardzo bogatym.
— Musi nim być do czarta! jeżeli często udają mu się pomyślnie operacje zbierania po sto tysięcy talarów! zawołał pan de Génin. Mimo to wszystko, nie uznaję się być zwyciężonym. Nie cofam mojego mniemania. Przyjdziemy tu w przyszły czwartek, a może ów zręczny oszust mniej będzie się miał na baczności.
— Lecz jeśli i ten raz jeszcze otrzymamy sprzeczne
Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/101
Ta strona została przepisana.