Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/107

Ta strona została przepisana.

Jednocześnie, gdy je otwierać mieli, tenże sam służący, który przed trzema tygodniami pośród ogólnego zdumienia oznajmił: Jego wysokość książę Aleosco, ukazał się, wygłaszając teraz: „Pan hrabia de Tréjan“.
Nazwisko de Tréjan rozległo się jak ponury huk gromu w owym salonie, tak pełnym wrzawy i wesołości.
Skoro przebrzmiało, zaległo głębokie milczenie, i wszystkie spojrzenia zwróciły się ku drzwiom, w których Jerzy miał się ukazać.
Fanny objęta nerwowem drżeniem, przytuliła się instynktownie do swego kochanka, jak gdyby dla ukrycia się pod jego opiekę.
Książe odsunął ją zlekka, i z podniesioną głową, skrzyżowanemi na piersiach rękoma oczekiwał.
Tréjan ubrany w czarny tużurek, zapięty pod szyję, zręcznie uwydatniający jego kształtną postać, trzymał kapelusz w lewej ręce opiętej czarną rękawiczką. W prawem, gołem ręku, miał drugą rękawiczkę. Był najzupełniej spokojnym. Twarz jego, nieco blada, wyrażała jakieś zimne, niecofnione, straszniejsze nad gniew postanowienie. Zwolna, lecz pewnym krokiem, przeszedł około grup osłupiałych jego obecnością.
Nikt nie pomyślał o powitaniu go, i on nie witał nikogo.
Na dwa kroki przed księciem przystanął.
— Panie, rzekł, przed trzema tygodniami oznajmiono twoje tu do mnie przybycie. Role się nasze teraz zmieniły. Dziś mnie anonsują u ciebie. Moja wizyta zadzi-