Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/121

Ta strona została przepisana.

na łóżko, złamany znużeniem, zasnął snem napełnionym przerażającemi marzeniami.
Na ulicę Castellane przybył w samo południe, gdzie oczekiwał do godziny szóstej wieczorem.
Pani de Grandlieu nie ukazała się wcale.

X.

Tegoż samego dnia rano o dziewiątej, świadkowie Jerzego de Tréjan, dwaj słynni artyści malarze, przybyli jak było ułożonem do Wielkiego Hotelu.
Książe przedstawił ich swym świadkom, wybranym z pośród swoich klubowych przyjaciół.
W ciągu kilku minut ułożono warunki spotkania.
Postanowiono bić się na szpady o czwartej po południu, w lasku Ville-d’Avray, na tej samej polance, gilzie poprzednio odbył się pojedynek księcia Leona z markizem de Braisnes.
Każdy z przeciwników miał mieć przy sobie swe szpady. Los miał rozstrzygnąć, które użytemi zostaną.
Od dziewiątej rano mały czarny powóz z zapuszczonemi storami oczekiwał przed bramą Wielkiego Hotelu.
Co chwila jakaś dłoń drobna niewieścia podnosiła story gorączkowo.
Na kwadrans przed czwartą ekwipaż księcia zajechał, po niego i świadków.
Ów tajemniczy powóz udał się tuż w trop za nimi, a zaprzężony doń biegun angielski dowiódł, że nie pozwoli się zdystansować koniom książęcym.
Aleosco i Tréjan przybyli jednocześnie na plac spo-