Wszystko to odbywało się w owym półmroku, naśladującym noc na scenie.
Krystyna, przywiązawszy linę do balkonu, spuszcza się na, niej, wyszedłszy przez okno wobec publiczności.
Żołnierz strzela podczas gdy dziewczę jest zawieszone pomiędzy niebem a ziemią, chybia i wydaje okrzyk alarmu.
Krystyna zeskoczywszy, wyrywa mu broń, przybija go do muru bagnetem, i znika.
Nastąpiło pierwsze przedstawienie z „Góraliz Wogezów“.
Nadzieje ziściły się w zupełności. Powodzenie dramatu zapewnionem zostało, a tryumf młodej aktorki wzrósł do niebywałych rozmiarów.
Powtórne nazajutrz przedstawienie odbyło się bez przeszkody.
Tak było i przez dwa dni następujące.
Czwartego dnia wieczorem, maszyniści przybyli o zwykłej godzinie.
Sariol, uprzedziwszy wszystkich, przechadzał się w głębi po za zapuszczoną kurtyną.
— Ha!.. ha!.. pierwszy na stanowisku! zawołał ojciec Eustachy podając mu rękę. Dobry dajesz przykład, zaprawdę. Widać, że szczerze upodobałeś to dawne swoje rzemiosło.
— Otóż się mylisz, mój ojcze, rzekł Sariol ze smutkiem pozornym. Praca ta dość mi się podoba, ale znużenie przy niej mnie zabija. Czuje, jak gdyby kurcz w rękach.
— Bo brak ci wprawy.
Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/161
Ta strona została przepisana.