Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/163

Ta strona została przepisana.

hasło: „Kto idzie?“ I jednocześnie po nad każdym odłamem skały, z po za każdego krzaka ukazały się brodate twarze wrogów i lśniące lufy ich karabinów.
Dziewczę chciało uciekać, lecz nieprzyjaciele zastąpił jej drogę.
Natenczas, ścieżką stromą, urwistą, biegnącą w górę pionowo, wdrapywać się poczęła jak koza na spiczastą skalę, gdzie żołnierze dosięgnąć jej nie mogli, usiadła tam na pniu wywróconej sosny.
Gdy umieściła się tam na widoku pod rzutem światła elektrycznego, naśladującego promień księżyca, dwaj żołdacy, wycelowawszy w nią dali ognia.
W owej to chwili, dnia tego, zaszedł nieprzewidziany wypadek, który tem żywiej wstrząsnął widzami, iż całkiem był nieoczekiwanym.
Dinah miała na głowie alzacką czapeczkę z czarnej jedwabnej materji, haftowaną w różnokolorowe motyle, związaną u wierzchu na wielką kokardę, podobną do wielkiego żałobnego motyla.
Jednocześnie z hukiem wystrzału, czarna kokarda oderwana od czapeczki zniknęła, a dziewczę zachwiało się i zbladło.
Można było sądzić iż kula przeszła przez wstążkę kokardy. Nigdy złudzenie sceniczne bardziej prawdziwem być nie mogło. Przestrach artystki był tak naturalnym, iż zapał ogarnął spektatorów, i sala zadrżała pod gradem oklasków.
Sama tylko Dinah nie pojmowała co się stało.
Dosłyszała przelatującą kulę ze świstem nad sobą. Uczuła wrażenie lekkiego uderzenia w wierzchołek głowy.