Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/22

Ta strona została przepisana.

bezrozumnem zaślepieniu! Dinah jest niewinną! Ach! jakżem szczęśliwy!
Nagle owo radosne upojenie młodzieńca zniknęło, dając miejsce przerażającej obawie.
— Nieszczęśliwy! zawołał do siebie. Wszak ta zasadzka w jaką ja wpadłem, mogła być również zastawioną na Dinę. Owi nędznicy, którzy pragnęli mej śmierci, musieli być pewnymi, że Diny w domu nie zastanę, pnieważ ona znajdowała się w ich rękach. W jakiż ją sposób opanowali? Gdzie ją zaprowadzili? Co z nią uczynili? Drżę cały! Ach! wobec czegoś podobnego. jak drobną rzeczą było niebezpieczeństwo mojego życia! Trzeba mi było raczej dozwolić się im zabić!
I biedny młodzieniec, wyczerpany walką i ciężkiemi smutkami, nie zdołał znieść tego ostatniego ciosu. Uczuł, iż mu się w głowie mącić poczyna, słabo mu się robi. Począł bezwiednie szukać jakiej bądźkolwiek podpory, a nie znalazłszy jej, upadł na wysoko rosnące w około siebie dzikie trawy.

III.

Gdy wrócił do przytomności, świtać poczynało.
Oktawiusz przemoknięty, schylony pod ciężarem wilgotnego odzienia, z trudnością się podniósł. W jego umyśle panował nieład i zamieszanie. Zdawało mu się iż się przebudził z jakiegoś snu strasznego. Począł zbierać swą pamięć, a przypomniawszy wszystko, zadrżał z boleści i trwogi.
Od dnia poprzedniego wieczorem, Dinah bez śladu