życie tego młokosa. Surowa lekcja zdawała mu się być wystarczającą. I zamiast zabić pana de Braisnes, jak to mógł z łatwością uczynić, poprzestał na zadaniu mu w prawe ramię potężnego ciosu szpadą.
Świadkowie oświadczyli natychmiast iż honorowi zadość się stało.
Rana nie była ciężką, ani niebezpieczną, i nie wywołała innych następstw, jak tylko noszenia ręki na bandażu przez dwa tygodnie.
Po zamienieniu wzajemnych ukłonów, przeciwnicy wraz ze świadkami wsiedli do powozów i odjechali.
Książe obiadował w klubie, następnie udał się na operetkę do teatru: wróciwszy do klubu rozpoczął grę w wista, gdzie przegrał sto luidorów, a przyjechawszy do hotelu około drugiej nad ranem, rozpoczynał właśnie swą nocną toaletę, gdy jego pokojowiec ukazał się mówiąc:
— Jakaś dama przybyła prosi waszą wysokość o krótką chwilę rozmowy.
— Dama? powtórzył książę. Trzeba ją było zapytać o nazwisko.
— Odpowiedziała, że nazwisko swoje wyjawi tylko waszej wysokości.
— Jestże ona młoda i ładna?
— Twarz ma przysłoniętą gęstą zasłoną, lecz elegancja jej postaci i świeżość głosu, pozwalają mi mniemać że ładną i młodą być musi.
Aleosco zawahał się przez chwilę. Następnie zwracając się do służącego rzekł:
— Wprowadź tę panią.
Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/62
Ta strona została przepisana.