Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/112

Ta strona została przepisana.

Wiemy z poprzednich rozdziałów, że kasa żelazna znajdowała się wewnątrz biurka, i że wytworne rzeźby na hebanowem drzewie okalały płytę ze słoniowej kości. Wiemy zarówno, że skoro ta płyta uniosła się w górę, ukazywała się druga, stalowa, chroniąca kasę od włamania i pożaru.
Fanny stąpając lekko i cicho, zbliżyła się do biurka, na którem postawiła świecę. Croix-Dieu szedł za nią, śledząc wzrokiem po obszernej sypialni, słabo oświetlonej płomieniem jednej zapalonej świecy. Nie dostrzegł nic, coby mu się niepokojącem lub podejrzanem wydać mogło. Pokój zdawał się być pustym zupełnie.
Idąc do sypialni, pani de Tréjan owinęła w około lewej ręki mały złoty łańcuszek, na którem uczepione były trzy maleńkie kluczyki, z jakiemi nie rozłączała się nigdy. Wprowadziła jeden z nich w zamek biurka, podniosła jedną płytę, następnie drugą, za naciśnięciem jakiejś niewidzialnej sprężyny. Natenczas ukazały się jak wtedy po raz pierwszy, pęki banknotów pozwijane w paczki, różne wartościowe papiery i rulony złota w porządku ułożone, a przedstawiające wartość dwóch milionów, trzech set tysięcy franków.
Fanny ujęła w rękę pęk kluczyków różnej wielkości, zawieszonych na kółku stalowem. Chciała zamknąć kasę ŻelaznuW.
Croix-Dieu stał w tyle, o dwa kroki za nią. Szatański uśmiech wybiegł mu na usta. Prawą, rękę trzymał wsuniętą w boczna kieszeń paltota. Wyjął ją uzbrojoną jednym z tych katalońskich nożów o rogowej rękojeści, o silnem ostrzu kończatem z hartowanej stali,