niosła się stamtąd.
— Odkąd, jak dawno?
— Od kilku dni.
— Gdzież mieszka?
— W Paryżu, przy ulicy Ville-l’Eveque, w swym własnym pałacu. Widzisz kochany baronie, że pozostaje ci tylko tam się udac.
— Po to, ażeby kazała mnie wyrzucić za drzwi? odrzekł.
— Nie! tego nie uczyni, zaczął Sariol. Ukaż się, przemów do jej serca, a zobaczysz jak posłuszną ci będzie! Trzymasz ją mój kochany w swem ręku.
— Jak, w jaki sposób?
— Przeszłością. Czyż się każe wyrzucać za drzwi człowieka, którego się było kochanką? któremu się dało syna, pięknego chłopca, zapisanego w księgach merostwa Batignolles 24-go października 1850 roku, jako prawego potomka hrabiego Roberta Loc-Earn, i panny Henryki d’Auberive? To nadaje prawa silne, niewzruszone prawa! Trzymasz ją w swem ręku, powtarzam!
— Wszakże wiesz dobrze, odparł Croix-Dieu, że to dziecię zniknęło podczas mojej nieobecności w Paryżu.
Sariol śmiać się zaczął.
— Zniknęło, powtórzył. Tak, to prawda, ale nie dla wszystkich zniknęło.
— Odnalazłeś go więc? pytał żywo Filip.
Trudno by mi było go odnaleść, ale na szczęście z oczu go nie traciłem.
— Mój syn więc żyje? zawołał Croix-Dieu.
— Żyje, jest zdrów, i piękny mężczyzna; wiele do
Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/122
Ta strona została przepisana.