Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/124

Ta strona została przepisana.

rive. Widziałem, jak wchodził tam wczoraj. Miał minę oszalałego z radości. Pojmujesz, że ukazując się w świecie, byłoby przyjemnie pannie d’Auberive uprawnić syna przez legalne małżeństwo.
— Jestżeś pewnym tego, Sariolu?
— Do czarta! Wszakże to jasno w oczy uderza! Po ostaje ci tylko zobaczyć się ze swoją dawną kochanką.
— Będę się z nią widział.
— Andrzej posłuży za węzeł zgody. Byłeś zawsze dobrym dla niego. Kocha cię zapewne.
— Tak, w rzeczy samej.
— A więc pójdź za radą, jakiej ci udzielam. Użyj tego młodzieńca zręcznie za pośrednika dla siebie. Jest on oddany tobie tak, jak i swej matce. Opowiedz mu wszystko; starając się ukryć niektóre szczegóły, mogące wpłynąć na twoja niekorzyść. Ucieszy się wielce ten chłopiec, znalazłszy jednocześnie ojca i matkę, któremi poszczycić się może. Cóż o ten] myślisz baronie?
— Myślę, że potrzebaby mi było długo jeszcze o tem z tobą porozmawiać na co dziś nie mam czasu. Do jedenastej brak tylko dwóch minut, muszę odejść.
— Przyjdę tu powtórnie gdy zechcesz.
— Wołałbym ażebyś nie odchodził. Wszakże tu możesz zaczekać. Prędko się załatwię z mym gościem.
— Zaczekałbym chętnie, gdybym był po śniadaniu, rzekł Sariol, ale głód dokuczać mi zaczyna.
— Wejdź do mojgo gabinetu. Położą ci nakrycie na biurku, i mój służący poda ci śniadanie.
— Czyż to się będzie mogło obyć bez wzbudzenia jakich podejrzeń w twym domu?