wyraz trwogi i przerażenia. Widocznem było, że umierająca ujrzała jakiś odrażający przedmiot przed sobą.
Sędzia śledczy przybliżył usta do ucha Fanny.
— Czy pani mnie słyszysz? zapytał.
Żadnej na to odpowiedzi.
— Przybyliśmy tu, ażeby cię bronić, mówił dalej, aby cię ocalić, pomścić się za ciebie!
Drobna iskierka życia w oczach hrabiny silniej zabłysła.
— Ja przedstawiam tu sprawiedliwość, mówił dalej sędzia, a sprawiedliwość spełni swój obowiązek, karząc zbrodniarza, którego się stałaś ofiarą. Ułatwij nam to zadanie. Wszak to od ciebie zależy. Jeśli widziałaś mordercę, jeśli go znasz, wystarczy jedno słowo, wystarczy wymienienie jego nazwiska. Wymów to słowo, powiedz nam jego nazwisko!
Blask powracającej inteligencji oświetlił twarz pani de Tréjan.
Sędzia śledczy, sekretarz, doktor i Jobin, otoczyli łoże umierającej, słuchając w najwyższym niepokoju.
Fanny poruszyła się z wysileniem. Z jej ust, nawpół otwartych wybiegło tchnienie, w którem obecni dosłyszeli szept niewyraźny, jeden z nich tylko pochwycił w biegu nazwisko: Croix-Dieu“.
Głowa Fanny osunęła się na ramię. Głęboko westchnęła, wzrok jej przygasł.
— Obecnie, rzekł doktor Bernier, wszystko skończone. Umarła!
— Umarła, nie przemówiwszy, nie wyjawiwszy tajemnicy, rzekł jeden z urzędników.
Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/142
Ta strona została przepisana.