pychał do wszystkiego złego. On, który usiłował mnie zabić przed dwudziestu dwoma laty, on, dziś mnie zabija! Ha! nikczemniku. Podły Loc-Earnie!
— Chciałeś powiedzieć: baronie Croix-Dieu, przerwał Jobin.
— Nie! odrzekł Sariol. Loc-Earn i Croix-Dieu, są jedną i tąż samą osobą. To jeden człowiek. Jeden czart wcielony! Ha! on chciał się mnie pozbyć! więc dobrze. Jeżeli mi jednak tylko godzina do życia pozostaje, nie stracę jej daremnie! Zdemaskuję go, opowiem wszystko! Słuchajcie, piszcie oskarżenie. Galery, to zbyt łagodna kara dla tego szatana. Ja chce, ażeby zginął na szafocie, pod gilotyną. Oskarżam go, oskarżam, oskarżam!
I dyszący, zapieniony, ponieważ niesłychane boleści przerywały mu mowę, Sariol opowiedział wszystkie szczegóły ponurych a znanych nam już tragedyj.
Opowiedział, w jakim celu Croix-Dieu kazał mu zabić Oktawiusza Gavard w Joinville-le-Pont, a objęty szałem wściekłości, sam się oskarżył, wymieniając swe zbrodnicze usiłowania przeciw Dinie Bluet. Oskarżył wdowę Saint-Angot, oskarżył Maquart’a i Loupiat’a.
Skoro skończył, gdy z wykrzywionych ust jego wybiegło ostatnie złorzeczenie, ostatnie przekleństwo, ostatni okrzyk wściekłości i nienawiści, upadł na wznak, pożerany przez truciznę, chrapiąc, szamocąc się, odrażająco wstrętny w swem ostatniem konaniu!
Ostatnie konwulsyjne drgnienie wykrzywiło mu członki, niedokończone bluźnierstwo z ust jego wybiegło, wyprężył się i umarł.
— Wilki zażerają się pomiędzy sobą! wyszepnął Jo-
Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/153
Ta strona została przepisana.