Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/160

Ta strona została przepisana.

doprawdy gdzie dla mnie jest miejsce?
— W domu twojego męża, odpowiedziała Henryka.
Andrzej cofnął się ze zdumieniem. Herminia zadrżała.
— Tak, mówiła dalej panna d’Auberive, w domu tego zacnego człowieka, któremu zadałaś jedną z owych bolesnych ran, jakie nie zagajają się do śmierci. Przestrasza cię to, wiem dobrze, wzdrygasz się na coś podobnego. Wszak trudno! Nie łamie się bezkarnie praw Bożych! Kara następuje po spełnionem błędzie. Wielkie i ciężkie winy okupuje się wielkiemi ofiarami! Dusza upadła podnosi się i oczyszcza przez zadośćuczynienie. Moja pokuta trwa od dwudziestu dwóch lat, a nie czuję się jeszcze należycie oczyszczoną z popełnionej winy!
— Masz pani słuszność, wyszepnęła Herminia. Słuchając cię, rozjaśnia się mój umysł, widzę teraz o ile byłam nikczemną! Mów, rozkazuj, wskaż co mam uczynić?
— Upaść do stóp starca, tak ciężko obrażonego przez ciebie, odpowiedziała Henryka, wznieść ku niemu ręce z błaganiem. nakazać sercu milczenie, a wygnawszy zeń występna miłość, otworzyć je dla szczerego żalu. Zdeptać nakoniec swą własną pychę i zawołać klęcząc przed mężem: Zgrzeszyłam przeciwko niebu i tobie!.. przebacz mi, przebacz!
— Ach! zawołała Herminia, on nie przebaczy mi nigdy, przebaczyć niemoże!
— Dla czego?
— Ponieważ kłamałam, oszukałam go, zdradziłam! Zbrukałam honor tego szlachetnego, dobrego serca, który mnie kochał nad wszystko na świecie! Czuje więc,