wność, ukrywać się przez jaki miesiąc, a potem spokojnie ze sfałszowanym paszportem, napisanym według wszelkich reguł, wsiąść do pociągu trzeciej klasy, któryby go przewiózł na jaką gościnną ziemię.
Ów nędznik musiał myśleć teraz nie tylko o własnem ocaleniu, ale i o bezpieczeństwie dla swoich milionów, a ta myśl zwiększała wrodzoną jego przezorność.
Skutkiem tego wynajął oddawna w oddalonym okręgu Paryża, przy ulicy Bichat z drugiej strony kanału, pokój na facjacie, jaki umeblował kilkoma nader skromnemi sprzętami, i gdzie przepędzał noc, niekiedy, ażeby przyzwyczaić odźwiernego do dźwięku swojego głosu, nie ukazując mu rysów twarzy, ponieważ powracał późno, a wychodził bardzo rano.
Ten pokój służył mu teraz za schronienie.
Wyszedłszy ze stacji drogi żelaznej głównemi drzwiami, udał się do fryzjera, kazał ogolić wąsy, faworyty i obciąć sobie krótko włosy; u drugiego fryzjera kupił sobie blond perukę fryzowaną, nabył miękki z szerokiemi skrzydłami kapelusz, a swój pozostawił pod pozorem odprasowania, założył niebieskie okulary, obwiązał szyję białą fularową chustką, i zmieniony do niepoznania, wsiadł do fiakra, rozkazując się zawieść na Montrouge.
Nic nie pociągało go teraz w stronę miasta, niechcąc wszelako ukazywać się przy ulicy Bichat inaczej, jak wieczorem o bardzo późnej godzinie, miał dosyć czasu do zużycia go w oddaleniu od centrum Paryża.
Nasunąwszy na oczy kapelusz, z przewieszona na rzemieniu przez plecy torbą skórzaną, co mu nadawało pozór podróżnego, wszedł do małej traktjerni, w po-
Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/167
Ta strona została przepisana.