o wykupienie listów znajdujących się w jego ręku. Z wielkiem mojem zdziwieniem, nie znalazłem tam pana. Przybędę jutro to jest w poniedziałek, aby zakończyć tę smutną sprawę. Liczę na pańską obecność, jak pan liczyć możesz na moją punktualność”.
Pisał o wykupieniu, wiedząc jednak dobrze, że listów tych wykupić nie będzie w stanie. Miał że jednak napisać owemu nędznikowi:
„Postanowiłem rozsadzić ci czaszkę wystrzałem! Bądź u siebie o oznaczonej godzinie”.
Resztę dnia spędził San-Rémo błąkając się po Paryżu. Nie czając apetytu, nie pomyślał wcale o jedzeniu; zastanowienie jednak zrozumieć mu kazało, że powinien pokrzepić swe siły, jakich nazajutrz wiele potrzebować będzie. Ze wstrętem prawie zmusił się do lekkiego posiłku, a po wypiciu pół butelki Bordeaux, wrócił na ulicę de Boulogne.
Edmund ów wierny sługa, pojmując iż się dzieje coś niezwykłego, śledził ciekawie za powrotem do domu swojego pana, jego fizjonomię.
— Panie markizie, rzekł do niego, jakiś służący w żałobnej liberji, przyniósł tu list przed wieczorem. Położyłem go w sypialni na stoliku.
San-Rémo przeszedł zwolna dwa pokoje dzielące go od sypialni, i spojrzał na list.
Czworograniasta koperta otoczona czarną obwódką, miała pozór, jak gdyby jakiejś depeszy urzędowej. Podłużnem, arystokratycznem pismem kobiecem, jakie widział raz pierwszy, nakreślone było jego nazwisko na owej kopercie. Wziąwszy ją w rękę, przypatrywał się
Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/38
Ta strona została przepisana.