— Dobrze... Lecz któż mi zwróci za wydatki Piotra Béraud?
— Prefektura... Na dowód masz tu pani zaliczkę dwieście franków. Nie masz się więc czego obawiać. A teraz powiedz mi pani, gdziebym się mógł widzieć z tym twoim lokatorem. Potrzebuję z nim pomówić.
— Idź pan główną ulicę Willi. Gdy dojdziesz środka, pierwszy lepszy gałganiarz wskaże ci jego mieszkanie.
W kilka minut później Will Scott wszedł do lepianki starego gałganiarza, który go powitał okrzykiem zdumienia.
— Zkęd, panie Cordier — zawołał Béraud — zkąd ty tu» w Saint-Ouen, w Willi Gałganiarzów? No... a jakże tam twe zdrowie?
— Doskonale! — odrzekł Will Scott.
— Przychodzisz może upomnieć się o swoją drobną należność?
— Bynajmniej, mój przyjacielu, zapłacisz mi to, gdy zechcesz. Nic nie nagli... nic nie ma pilnego. Odwiedzając tu kogoś w tej stronie, powiedziałem sobie, iż źle byłoby przejść koło twej budy, nie uścisnąwszy ci ręki.
— Dobrześ pan uczynił...
— Powiedz mi, jakże twe interesa? — Ach! nie mów mi pan o tem... Prawdziwy krach na kupie gałganów. Zaledwie można coś odnaleźć na utrzymanie biednego życia w pudłach Poubelle. Lecz powiedz mi pan, ty, który znasz Eugeniusza Loiseau i Pawia Béraud i który mieszkasz w tymże co oni okręgu, co z nimi teraz się dzieje?
— Paweł porzucił Joannę Desourdy.
— A! nędznik... wiem o tem. Nastąpiło to właśnie w dniu, w którym byłem u pana. Gdzie ona się jednak umie-