Strona:PL X de Montépin Walka o miliony.djvu/1021

Ta strona została przepisana.

— Prosiłam... wszakże nadaremnie, ponieważ w domu pani Perrin na nich oczekiwała.
— Jakże panna Natalia... wyładniała nieco? Jest mniej brzydką niż roku zeszłego? — pytał Verrière.
— Osądzisz, ojcze, własnemi oczyma.
— W przyszłą niedzielę?
— Nie... zaraz.
— Jakto?
— Natalia, przyrzekłszy mi oddawna swą fotografię, przyniosła takową.
Tu panna Verrière, wziąwszy album ze stolika, otworzyła je, pokazując ojcu fotografię panny Perrin. Młoda ta osoba nie była ładną bynajmniej.
Desvignes, siedząc obok Verrièra, pochylił się, przyglądając fotografii.
— Ha! tu to więc istnieje niebezpieczeństwo... tu na mnie zastawiono sidła... — pomyślał. — Szczęściem, dobrze się mam na ostrożności.
— Pani masz, jak widzę, liczny zbiór portretów — rzekł Arnold — pozwolisz-że mi je przejrzeć?
— Najchętniej... Lnie Desvignes — odpowiedziała i podawszy mu album, stanęła nieco po za nim.
— Będę przeglądał starannie, od początku do końca — rzekł Arnold z uśmiechem. — Proszę jednakże, byś pani raczyła służyć mi za przewodnika w tej licznej galeryi, ponieważ prawdopodobnie nie spotkam tu żadnej znajomej sobie twarzy, oprócz szanownego mego wspólnika i pani samej.
— Z przyjemnością... — odpowiedziała Aniela. — Otóż tu pierwsza fotografia jest to portret mej matki, zmarłej w młodym wieku. Następna przedstawia jedną z naszych krewnych, panią hrabinę de Nervey.
— A! przypomniałaś mi — przerwał Verrière — mam ci oznajmić smutną wiadomość...
— Cóż takiego? — Pani de Nervey umarła.