Strona:PL X de Montépin Walka o miliony.djvu/1022

Ta strona została przepisana.

— Ach! biedna kobieta... — zawołała zakonnica. — Jakże żeńmy nie poszły jej odwiedzić przed naszym wyjazdem.
— Nie żałujcie jej... — rzekł bankier. — Ciężko cierpiała oddawna... Szczęśliwszą jest teraz...
— To prawda... była to męczennica: — szepnęła siostra Marya.
Po chwili milczenia ozwała się Aniela, wskazując na jedną z fotografij:
— Oto jej syn... wicehrabia Jerzy de Nervey. Tu zaś mój portret, robiony w piątym roku życia... drugi, gdym miała lat dwanaście. Oto moja kuzynka, zanim została zakonnicą.
Desvignes, odwróciwszy kartę, zmarszczył czoło z niezadowoleniem.
— Tego znam... — rzekł przerywanym głosem, wskazując na portret oficera artyleryi w uniformie. — Jest to pan Vandame.
Aniela nie odpowiedziała, zachowując pozorną obojętność.
Desvignes przerzucił kartę.
Proboszcz z Malnoue i obie kuzynki czuli, iż serca uderzają im w piersiach gwałtownie, przez parę sekund zabrakło im prawie oddechu.
W jednej z czterech następnych kart znajdowała się fotografia, przysłana przez Misticota z Blévé.
Ów człowiek, na którym ciążyły tak ważne podejrzenia, sam wyda się bezwątpienia, wierzono w to i miano nadzieję.

XXXII.

Wspólnik Verrièra odgadł instynktownie, że tu znajdowały się zastawione nań sidła, owóż doświadczał głębokiego zadowolenia, postanowiwszy, skoro spostrzeże portret prawdziwego Arnolda, odegrać świetną komedyę, jaką sobie naprzód ułożył, a której pomyślnego skutku dla siebie był pewien.